poniedziałek, 23 sierpnia 2010

święto chleba i wielki cycek

...Jak co roku pod koniec sierpnia, w podgorzowskim Bogdańcu, w ubiegły weekend miało miejsce Święto Chleba. Zjechali się piekarze, wytwórcy miodu i alkoholi. Można było spróbować chleba upieczonego na liściu kapusty posmarowanego smalcem i okraszonego innymi przysmakami. Świętu towarzyszyły liczne atrakcje, festyny, koncerty ... i spotkania towarzyskie :)















plony, czyli cuda ze słomy


















big cyc w jednym ze swoich niezliczonych przebrań
zaskoczyli różnorodnością strojów i barw
zabawni, czasem prześmiewczy, świetni obserwatorzy rzeczywistości, postarali się o doskonałą atmosferę i wspaniałą zabawę, zmuszając wszystkich, nawet najbardziej opornych i leniwych do wspólnego śpiewania

















a na koniec dla wytrwałych, fantastyczne fajerwerki, zatykające wprost dech w piersiach, a niektórym nawet wskakujące do oczu :)
...

wtorek, 3 sierpnia 2010

home sweet home & woodstock

...I znów stare śmieci, a może wcale nie takie aż stare. Albo lepiej, prawie całkiem nowe ;)
Ukochany dom z bardzo wyczekiwaną zawartością, to jest to, o czym od przynajmniej półtora miesiąca, tęskniłam. 
...Nie nacieszyłam się jednak wszystkim tak, jakbym chciała, zatem zmuszona zostałam do poszukania sobie innych rozrywek, może mniej przyjemnych, ale zawsze zabijających nieco czas. 
Pozwoliłam sobie wiec na wypad do Kostrzyna; zdjęcia z tej wycieczki zamieszczam (chronologicznie) poniżej.



























na początek degustacja lanego, rozwodnionego piwa z sokiem
w tle - kolejka po papierosy i jakieś quasi militarne klimaty, ale przesympatyczne
nie wiem dlaczego zdjęcie się splaszczyło, po powiększeniu (kliknięciu w nie) otwiera się jak najbardziej poprawnie.





















po piwie baardzo nas przycisnęło
tu nie było kolejki, chyba z powodu charakterystycznego, przenikliwego zapachu
cóż... życie :)

















później była zmiana fryzury na woodstockową, efekt wyszedł zdecydowanie zadowalający.





















rzut oka na pole namiotowe, przyznam, że w tym roku nie byłam w namiocie ASP, a stamtąd widać najlepiej panoramę wioski festiwalowej. chyba nie chciało mi się wdrapywać na tę wielką górkę.

















kolej na makijaż. pani z pokojowej wioski hare-kriszny, podeszła do tematu bardzo profesjonalnie, ach to skupienie widoczne na twarzy ;)

















wyszło pięknie, prawda? makijaż tak mi się spodobał, ze poszłam w nim kolejnego dnia do pracy, gdzie wzbudził zachwyt współpracowników.

















Aguirre. Armia była wspaniała, fantastyczna, cudowna; chłopaki dali czadu, dawno nie czułam się tak świetnie.
Do tego wszystkiego, nie przypuszczałam, ze tylu młodych ludzi będzie znało i śpiewało kawałki sprzed 20 lat
Szkoda tylko, że koncert trwało tak krótko, choć z pewnością był dłuższy niż zakładał to program wieczoru.





















z przykrością opuszczamy wioskę festiwalową, osnutą kłębami kurzu
brudne jak nieboskie stworzenia, ale szczęśliwe i zadowolone
...