poniedziałek, 27 sierpnia 2012

trochę codzienności i niecodzienności też

...Ostatnie dni obfitowały w wydarzenia, może nie jakieś tam najważniejsze w życiu, ale ciekawe i radosne i niektóre również niespotykane.
Na początek, podczas ubiegłotygodniowej mojej wyprawy pod szumną nazwą Rajd po Polsce ;) zawód sprawił mi mój ukochany samochodzik, domagając się większej ilości oleju, wcześniej zaś sygnalizował zapchany filtr, więc cóż było robić, najpierw zajęłam się filtrem - dowód poniżej, a co do oleju, to czas najwyższy wymienić całość wraz z dodatkowymi komponentami, co powinnam uczynić pewnie już pół roku temu, ale jakoś mi umknęło. Zatem nadchodzący tydzień postanowiłam poświecić pieszczeniu auta, pomimo, że łobuz tani w serwisowaniu nie jest...
W międzyczasie moją wioskę nawiedziła straszna nawałnica, aż dziw bierze, że zniszczeń większych nie było, trochę może ucierpiały liście moich trzech magnolii, ale też nie za wiele. A rozmiar gradowych kulek uchwyciłam telefonem.
W ub. niedzielę wzięłam też udział w cyklicznej imprezie z okazji Święta Chleba w Bogdańcu, gdzie z uwagą wysłuchałam koncertu Varius Manx, który podobał mi się, mimo momentami niesprzyjającej aury.
Teraz troszkę o podróży.
Wyruszyłam więc w piątek po południu z głową pełną radosnych myśli i nadziei na wspaniałe wrażenia i miło spędzony czas. I nie zawiodłam się. Z kłopotami i bardzo późno, ale dotarłam w końcu do najprzyjaźniejszego miejsca na świecie, gdzie zostałam przyjęta prawdziwie po królewsku. Trochę mnie to zbiło z tropu, ale ponieważ ze skromnością mam na bakier, więc sprawiło mi to wiele radości. Po przegadanej / przeplotkowanej nocy, kolejnego dnia wyruszyłam dalej, zahaczywszy o stolicę i okolice, powróciłam do domu, zmęczona ale szczęśliwa.
Pozwolę sobie tu zamieścić podziękowania dla Moniki i jej Rodziny za wspaniałe przyjecie. Też za Wami tęsknię i zapraszam do siebie.

para najlepszych mechaników - ja i mój kolega Rafał przy pracy

krajobraz po gradobiciu

lodowe groszki

na scenie gwiazda tegorocznego wieczoru ;)

na trasie Płock - Warszawa, niby daleko ale jakże swojsko:D























czwartek, 16 sierpnia 2012

newsy

Zacznijmy od najważniejszego i najsmutniejszego zarazem:
1 sierpnia po długiej chorobie odszedł mój ukochany Pysio. Był ze mną 12 lat. Taki mądry i cichutki. Dzielnie znosił chorobę na przekór lekarzom, aż w końcu uległ. Pochowałam go obok Smyka pod sosenką, ale i tak zawsze będzie w moim sercu. Strasznie go kochałam :(   Bardzo tęsknię.

jedno z ostatnich jego zdjęć

Chwila zadumy nad kruchością życia i nad tym, że trzeba kochać, cenić i szanować, bo to wszystko tak ulotne ...

W międzyczasie wróciłam do pracy, zderzenie z rzeczywistością było twarde, ale cóż... nie ma innego wyjścia jak tylko rzucić się w wir pracy, zwłaszcza po półtora miesiąca wakacji. 

Był też oczywiście i Woodstock, do którego w tym roku bardziej niż profesjonalnie podeszła Pokojowa Wioska Kriszny, czym mnie wprost zachwycili, organizując tam naprawdę fajne koncerty, których nie powstydziłaby się i sama Duża Scena. 
Oprócz namiotu koncertowego, były różne inne atrakcje czyli dla każdego coś ciekawego, między innymi byłam świadkiem swoistej żonglerki takimi światełkami, wyglądało to super zwłaszcza w ciemnościach.






















Dla spragnionych muzyki, powiedzmy "alternatywnej" ;)  do posłuchania, potańczenia a także pośpiewania - jako że tekst nieskomplikowany i zawsze taki sam - mantra. Dla ułatwienia i dla zapominalskich napisany nawet na ścianie.

















Bardzo spodobał mi się Owsiakowy komentarz do artykułu zamieszczonego w Gazecie Wyborczej, poniżej link - zapraszam do lektury:

http://wosp.org.pl/przystanek_woodstock/aktualnosci/rekordowy_woodstock

zdjęcie Dużej Sceny, zaczerpnięte ze stronki WOŚP - urzekło mnie





















A teraz niespodzianka.
Jako że nie sposób żyć bez dobrych uczynków, postanowiłam przygarnąć sierotkę i nadać mu piękne imię Bruno. Zatem Bruno dołączył do mojej wesołej rodziny i uczynił ją jeszcze weselszą. Dość szybko się zadomowił. Na razie je, śpi, szaleje, buja się na firankach i zasłonkach (coś tak czuję, że niedługo przyjdzie czas na nowe :), bo radosny maluch lubi się ich chwytać i zjeżdżać w dół).

Bruno





















No to na dziś tyle. 
Jeszcze tylko pozdrawiam kuzynkę Monikę i życzę szybkiego powrotu do zdrowia i humoru a także do mycia okien, schodów, mikrofalówek, gotowania obiadów i wszystkiego czego sobie tam zażyczy oczywiście :)
p.s. zapomniałam o prasowaniu 
...