piątek, 8 listopada 2013

Bardzo radosna podróż na trasie Essaouira - Agadir

...Tu powinny być chyba same zdjęcia, bo było radośnie, śmiesznie, marzenia się spełniały jak z rękawa sypane...
- Małgosia ty leniuchu, no popisz trochę :) 
- No dooobra, niech już będzie.
Droga z Essaouiry do Agadiru to jak Gwiazdka dla najmłodszych. Mówisz i masz. Choć wcale nie było Mikołaja. 
Ci, którzy marzyli o osiołkach - dostali je, ci co chcieli wielbłądy - oczywiście je mieli, poza tym kozy na drzewach, wizytę marokańskiego ministra rolnictwa z okazji lokalnego święta plonów, urocze widoki, i ocean i góry, i pustynię i cytrynowe oraz pomarańczowe gaje. 
Za każdym razem, kiedy za oknem autobusu działo się coś ciekawego -  pasażerowie wznosili chóralny okrzyk "siiku" i kierowca wiedział, że MUSI się zatrzymać.
Taka była ta podróż.
Późnym popołudniem dojechaliśmy do Agadiru, ostatnie zakupy czyli: marokańskie wino (wciąż stoi nieotwarte !), herbata, słodycze, pamiątki ... ostatnia kolacja, spacer po okolicy i nocleg. 
A jutro w południe przyjdzie mi opuścić ten piękny i gościnny kraj :((

stado wielbłądów na plaży

berberyjski taniec


ja, morze i góry - co za  piękna kombinacja

szkoda mi go trochę było, ale nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności


jak one tam wlazły łobuzy jedne














Brak komentarzy: