...OGNISKO, nareszcie! Wpisało się już w naszą tradycję spotkań noworocznych, zawsze w głębokim lesie i głębokim śniegu, i prawie niezmienionym składzie. Lubimy je bardzo, bo jest gorące, radosne i rozśpiewane.
Gospodarze przygotowują grunt, goście zakąskę i popitkę. Rozpalamy je wszyscy razem, oczywiście jedna zapałką :) jak przystało na doświadczonych ogniskarzy (w pierwszej wersji napisałam "starych" ale "doświadczonych" brzmi znacznie lepiej, nieprawdaż ;P ??)
Oprócz pieczonych kiełbasek oraz mięska (czyli rozdeptanej żaby), było grzane wino i piwo, też grzane, z miodkiem. Niektórzy na początku podchodzili do niego z pewną taką nieśmiałością :), później jednak dało się zobaczyć wyraz uznania na twarzach, że nawet powiem - zachwytu i to już po pierwszym łyku.
Śpiewom i harcom nie było końca.
Niektórzy z nas rzeczywiście siedzieli przy ognisku, inni namiętnie spędzali czas przy barze, choć tam było zdecydowanie zimniej.
zagrycha :)