...Zanim dojdę do wakacji, chciałabym przez moment wspomnieć o niedawnej, acz cyklicznej imprezie pn. Majówka Kłodawska, w której osobiście uczestniczyłam. Miły popołudniowo - wieczorny czas uprzyjemniały widzom przeróżne konkurencje sportowe oraz sprawnościowe, a także występy od folklorystycznych po rockowe. Było tak fajnie, że powiem Wam nawet - wypiłam 4 piwa z sokiem, co mi się nigdy jeszcze nie zdarzyło, a jeśli nawet się zdarzyło - to nie pamiętam :)
Z tego też powodu, przewidziawszy niektóre możliwe wydarzenia, na Majówkę udałam się rowerem. I tak też samo po zabawie trzeba było wrócić do domu. I tutaj opowiem pewną historię. Po zabawie, wsiadłam nocną porą już na rower i udałam się w kierunku mojego domu, nie jadąc jednak przez centrum Kłodawy, lecz tak zwanym skrótem z drugiej strony jeziora (tak przynajmniej chciałam). Po ujechaniu kilkuset metrów minął mnie z naprzeciwka, również na rowerze, jakiś mężczyzna. Za kawałek oglądam się, a on zawraca i już jedzie za mną. Tknięta jakimś przeczuciem skręciłam w ostatnie domki na trasie, niektóre jeszcze w budowie ale kilka już zamieszkałych. On przejechał prosto oczywiście. Skryłam się za ceglanym płotem i obserwowałam ulicę. Rowerzysta pojechawszy jeszcze kawałek zawrócił z powrotem na miejsce imprezy. A ja popędziłam do domu aż się kurzyło. Nie wiem jakie miał zamiary, ale ewidentnie szukał ofiary. Wniosek: trzeba mieć oczy dookoła głowy, a na wiejskie imprezy chodzić w towarzystwie.
|
publiczność na razie nierozgrzana, ale jeszcze było wcześnie |
A teraz znacznie przyjemniejszy temat.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy mój piękny Klimt nie zasługuje na odrębny post, po namyśle jednak postanowiłam, że zajmie godne miejsce w niniejszym poście, tak jak zajął je w końcu, choć podstępem, na ścianie nad pianinem. Powiedzmy, że jest to teraz ściana "artystyczna" :)
|
Gustav Klimt "Pocałunek" |