wtorek, 9 grudnia 2008

czas na podsumowanie

Wycieczka byla wspaniala. Bez dwoch zdan. Wracam pelna wspomnien, cudownych widokow, fajnych ludzi poznanych w trakcie. Wracam zaczarowana i bogatsza o to wszystko, co zdarzylo sie w trakcie ostatnich pieciu tygodni. Bezwzglednie najcenniejszym dla mnie drobiazgiem ktory skrzetnie wioze jest dzem z calafate, ktory postanowilam zjesc sama nie dzielac sie z nikim :) , wybaczcie mi to, tu jest taki zwyczaj, ze jak ktos zje calafate, to znaczy ze wroci, a ja bardzo chce wrocic.
I tak patrzac wstecz, mysle, ze ubyla mi tylko jedna rzecz, jesli moge tak napisac. Wracam bez serca, bo zostawilam je w Patagonii. Gdzies tam daleko, na koncu swiata.
No i na koniec, dziekuje Wam Kochani, ze byliscie tu ze mna, ze mnie czytaliscie i ze pisaliscie do mnie. Strasznie fajnie jest czuc, ze choc daleko, byliscie blisko.



Os quiero un monton
margarita
...

2 komentarze:

adadi pisze...

To naprawde już koniec??? I mnie smutek ogarnął, bo sie przyzwyczaiłam do odwiedzania Twojej różowej stronki ... Nie zawsze miałam czas żeby przejrzeć bieżące newsy na onecie – ale Twoje newsy tak! – zapytując na marginesie siebie ‘co ja tutaj robie’ (w bardziej brutalny sposób) w jesienno-zimowym szwedzkim reality, ślęcząc np do północy w pracy....
Super pisałaś Margarita i mam nadzieje, że ciąg dalszy nastąpi... i że bedziesz wracać do Ameryki Południowej – bo to fanastyczny Świat jest.
Welcome back! Myśle, że już się w wkrotce zobaczymy w świątecznych klimatach i że do tego czasu emocje Ci jeszcze nie opadna i poopowidasz troche więcej...
Con carińo, Ada

Edytal pisze...

Tak, rozumiem bardzo dobrze ten smutek powrotow z wyprawy...Jak nic bedziesz potrzebowac na przystosowanie sie do nowej-starej rzeczywistosci duzo wina chilijskiego;) Czekam na ten tysiac zdjec, chetnie sie "przemecze" ;)ogladajac je z Toba
Besos y abrazos