niedziela, 29 listopada 2009

uroczy wieczór andrzejkowy za nami ;)

...Oj działo się, działo !
Było pyszne jedzonko, zwłaszcza te gołąbki, mmmm palce lizać
o budyniu nie wspomnę ;P
Do picia też co nieco, chociaż i tak sporo w lodówce zostało, musiałam dokańczać przez sobotę i niedzielę, coby się nie zmarnowało :)
Było lanie wosku - w tym miejscu wypadałoby napisać co komu wyszło, ale nie do końca pamiętam, więc liczę, że sami napiszecie jak tam z Waszą przyszłością będzie.
Wiem, że moja woskowa rzeźba przedstawiała natchnionego saksofonistę. Jako że nie jestem wybredna, od biedy może być domorosły wokalista, a co mi tam.
Było wróżenie z butów (tutaj przez każde drzwi wychodził inny but, więc rozumiem, ze wszystkie trzy jako pierwsze wyjdziemy za mąż), i filiżanek - i przez grzeczność nie wspomnę kogo czeka nieślubne dziecko (i z kim, bo ja to wiem! , oczywiście).
Były też tańce w wykonaniu osób widocznych na załączonej fotografii, kto nie widział niech żałuje, bo to była prawdziwa uczta estetyczna tylko dla koneserów.



Trochę szkoda, że następne andrzejki dopiero za rok, i to pomimo całego popołudnia spędzonego na skrobaniu wosku z podłogi,
pocieszam się jednak, że Święta już ... tuż tuż ...
...
.......

3 komentarze:

Anonymous pisze...

ale weseli ludzie,chyba andrzejkowi goscie

Anonymous pisze...

Phi,ja wypraszam sobie!!! Budyn?!?! Tyle wysilku wlozone w elegancki niebanalny deser i takie docenienie ;/;/
A golabki chyba siedzialy na parapecie, bo nie udalo im sie ich sprobowac!! Hmm?

Mi z wosku wyszedl wozek (dzieciecy) wg jednych a Meksyk wg innych, laczac to razem wychodzi....? :P
E.

marga pisze...

meksykański wózek ? ;P