sobota, 28 lutego 2009

niech żyje bal

...Tradycyjne ostatnia sobota karnawału jest po to, by ją przetańczyć. Tak karnawałowo. Ubiegłoroczny koniec karnawału był tak szampański, że długo później czułam go jeszcze w kościach i innej każdej części mojego ciała, do tego stopnia, że moim wielkopostnym postanowieniem było - nie powtórzyć go już nigdy w takiej samej formie. Co postanowiłam, uczyniłam, i ostatni bal przebierańców przebiegł miło i spokojnie, w przyjacielskiej atmosferze i jak zwykle doborowym towarzystwie

.
to ubiegłoroczne "przebranie" zrobiło furorę a mi przysporzyło wielu fanów :)


tegoroczne wcale nie było gorsze


cóż ... nic dodać nic ująć, prawda?? zabawa była przednia,
co widać na załączonym obrazku :P

...

3 komentarze:

adadi pisze...

a ja nie rozumiem przebrania... Lamparcicą byłaś? ald el czego w kucharskim czepku na głowie?;)

marga pisze...

bo to nie był czepek kucharski tylko chirurgiczny pożyczony specjalnie na okoliczność tego zdjęcia od kolegi z naprzeciwka przy stole :) bo muszę tu zaznaczyć, że po spożyciu odpowiedniej ilości napojów wyskokowych, goście zwykle zamieniają się częściami ubioru - przebrania, i to był właśnie ten moment!

adadi pisze...

hehehehe, rzezywiscie troche malo on kucharski... no i zapomnialem,że Ty przecież lubisz oryginalne nakrycia glowy;)))