piątek, 3 października 2008

szczerość do bólu

   Nadszedł moment, kiedy to postanowiłam wspaniałomyślnie uświadomić rodziców na temat moich jesienno - wakacyjnych planów...
I tu musze przyznać, że przyjęli to ze spokojem, co wprawiło mnie w prawdziwe zdumienie, zwłaszcza reakcja Mamy :) kto zna - ten wie dlaczego.
W całej swojej przebiegłości zdecydowałam zaczekać z tą informacją aż do momentu zakupienia biletu lotniczego, aby być już stuprocentowo pewna, że nic, naprawdę nic, nie może mi stanąć na przeszkodzie.
Na marginesie, niezły kawałek świata przyjdzie mi przebyć, bo lot zapowiada sie imponująco i zdecydowanie dłuuuugo! (17 godzin :/ Warszawa - Frankfurt - Sao Paulo - Santiago de Chile). Pomyślałam sobie w międzyczasie, że lecąc z Sao Paulo do Santiago może polecimy nad Portillo, a jeśli nie ma tego w planie lotu, to może uda się namówić pilota, żeby tamtędy poleciał, używając rozmaitych form nacisku :)
Bo czyż nie fajnie byłoby popatrzeć z lotu ptaka (samolotu) na szusujących narciarzy na andyjskich stokach, choć nie mam pojęcia czy akurat w listopadzie jest tam sezon na narty. Ale co tam... okaże się na miejscu.

1 komentarz:

adadi pisze...

Też uważam, ze rodzicow nalezy szanowac i bez powodu nie stresowac z nadmiernym wyprzedzeniem... im mniej i im pozniej dowiedza sie o planach swojego dziecka tym lepsze ich samopoczucie;) Moi sie na szczescie juz uodpornili na moje wakacyjne fantazje, nawet Kolumbie przyjeli z aprobata jakbym sie na plaże do Chałup wybierała (albo mi sie tak tylko wydawalo;) A po tym, idea Ekwadoru brzmiala im chyba tak jakbym miala na Lipy poplywac wyskoczyc;))