sobota, 2 listopada 2013

Atlas + Marrakesz

...Wszystkim, którzy martwili się, że nie piszę, odpowiadam - żyję i mam się dobrze. Po prostu w hotelach, gdzie pytałam o kawiarenki internetowe, obsługa odpowiadała mi, ze nie, nie ma żadnej w pobliżu, ale w ogóle o co chodzi, przecież jest darmowe wi-fi praktycznie wszędzie (hotele, restauracje, baseny, mcdonaldy itp) i mogę z niego korzystać używając swojego smartfona ... I tu pojawił się problem. Niestety na smartfonie nie da się pisać bloga, zajęło by mi to całą noc. Dlatego też uzupełniam informacje z dwutygodniowym poślizgiem.
...Do rzeczy.
...Organizator wycieczki napisał o Maroku:
Tajemnicze królestwo, nazywane Krajem Zachodzącego Słońca od lat przyciąga jak magnes turystów z całego świata. Intryguje mieszanką kultur, orientalną architekturą, majestatycznymi krajobrazami i tajemniczymi kazbami. W programie wyprawy same perły Maroka: najsłynniejsze miasta Maghrebu, Rabat z wyraźnymi wpływami francuskimi, przepiękny Meknes, kosmopolityczna Casablanca, magiczny Marrakesz z tonącym w kolorach i zapachach placem Dżamaa Al Fna oraz wiele więcej.
...Spodobał mi się ten opis. Do tej pory moja wiedza na temat Afryki północnej i zachodniej była w zasadzie żadna, więc zaintrygowana wsiadłam rankiem w Agadirze, wraz z innymi wycieczkowiczami, do autokaru, by się już z nim nie rozstać do końca mojej wyprawy.
Przedpołudnie upłynęło na transporcie przez góry Atlas do Marrakeszu, gdzie bez reszty, aż do wieczora, pochłonęła mnie czynność zwiedzania dawnej stolicy Maroka, podobno określanej Perłą Południa. Na dzień dobry uderzyły mnie stare potężne mury oraz przepiękny XIX-wieczny pałac El-Bahia. Zahaczyliśmy o niesamowity wręcz ogród Majorelle, z cudowną tropikalną soczysto zieloną roślinnością (bugenwille, bambusy, hibiskusy oraz ponad 1800 gatunków kaktusów), no i z domem słynnego projektanta mody Yves’a Saint-Laurenta. Potem był jeszcze spacer po Unesco-wej medynie, najcudowniejszym na świecie zadaszonym rynku, przesiąkniętym wręcz zapachami potraw, roślin i przypraw, które odurzały spacerujących. Sprzedawcy częstowali swoimi produktami, słodyczami, oliwkami itd :), bo nie jestem w stanie wymienić mnogości znajdujących się tam towarów. Pochodziłam tez po Dżamaa Al-Fna – placu Cudów, gdzie zastał mnie zmierzch i gdzie po raz pierwszy spróbowałam afrykańskiego świeżo wyciskanego soku z pomarańczy. Jest to największy plac na marrakeskiej medynie i jednocześnie największa atrakcja turystyczna miasta. Za dnia, plac jak plac, wieczorem zamienia się w istny jarmark cudów pełen egzotycznych dźwięków, rytmów i zapachów. Można tu spotkać zaklinaczy węży, akrobatów, żonglerów, berberyjskich legendziarzy i sprzedawców szczęścia.


rany ! gdzie ja jestem ?

Jardin Majorelle jak oaza na pustyni

panienka z okienka ?

Marrakesz - rynek spożywczy

a tu jego część konfekcyjna :)
Berberyjscy muzycy napotkani w restauracji, umilali posiłek swoim "śpiewem"

krajobraz









2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ładne okienko

Anonimowy pisze...

eee tam, panienka ładniejsza