niedziela, 3 listopada 2013

Casablanca i Rabat w pigułce

...Kilka godzin w autokarze i ponownie wybrzeże Atlantyku i ... Casablanca... największe miasto Maroka i jedno z czterech największych w Afryce. Po wczorajszym dniu byłam dość sceptycznie nastawiona, gdyż nie sądziłam, że jakiś zakątek może wywrzeć na mnie większe wrażenie niż Marrakesz. Na moje szczęście pomyliłam się! Casablanca rzuciła na kolana. Przepiękne, cudowne, bogate miasto, porażające przepychem i jakże oryginalną architekturą neomauretańską i art déco. I rzeczywiście białe.
...Na uwagę moją zasłużył potężny meczet Hassana II. Zbudowany w oceanie, fale rozpryskujące się wkoło, wszechobecna bryza, to było coś. Jest to jedyny meczet, który zwiedziłam od środka, do innych nie wolno było wchodzić niewiernym :) Meczet Hassana II jest trzecim największym meczetem na świecie (ustępuje tylko temu w Mekce i tylko jeszcze jednemu, nie pamiętam gdzie, wiem jedynie, ze oba te największe meczety znajdują się na terytorium Arabii Saudyjskiej) – w głównej sali modlitewnej może zmieścić się 25 tysięcy muzułmanów! a na jego dziedzińcu kolejne 80 tysięcy! Do świątyni przylega minaret o wysokości 210 metrów!! co czyni go najwyższym minaretem na świecie i najwyższą budowlą w Maroku. Meczet nie posiada klimatyzacji, ale - uwaga - posiada otwierany dach, po to by wierni, mogli podziwiać boski ocean i nieboskłon i czuć się tym samym bliżej Allaha. Po meczecie dreptałam oczywiście na bosaka, na buty dostałam specjalną foliową reklamówkę.

Po tych wszystkich doznaniach, również duchowych, autokar zawiózł mnie do Rabatu - administracyjnej stolicy Maroka, gdzie po kilkugodzinnym zwiedzaniu zakotwiczyłam się w hotelu na nocleg.
Rabat pozostał mi w pamięci głównie z  Mauzoleum Muhammada V i malowniczej Kasba al-Udaja, gdzie wąskie uliczki i biało niebieskie domy sprawiały wrażenie, to całkiem grecki krajobraz. W Kasba al-Udaja piłam aromatyczną marokańską herbatę z gałązką świeżej mięty w środku, uwaga! najlepszą w trakcie całej mojej podróży, również tam - niestety - zostałam "napadnięta" przez marokańskie kobiety malujące henną. Obroniłam się dzielnie!


Meczet Hassana II

Małgosia w skarpetusiach

Minaret był tak wielki, że nie mieścił się w kadrze

bulwar w Casablance

wejście do Mauzoleum Muhammada V było dobrze strzeżone






1 komentarz:

Anonimowy pisze...

skarpetusie bezbłędne