...Tu powinny być chyba same zdjęcia, bo było radośnie, śmiesznie, marzenia się spełniały jak z rękawa sypane...
- Małgosia ty leniuchu, no popisz trochę :)
- No dooobra, niech już będzie.
Droga z Essaouiry do Agadiru to jak Gwiazdka dla najmłodszych. Mówisz i masz. Choć wcale nie było Mikołaja.
Ci, którzy marzyli o osiołkach - dostali je, ci co chcieli wielbłądy - oczywiście je mieli, poza tym kozy na drzewach, wizytę marokańskiego ministra rolnictwa z okazji lokalnego święta plonów, urocze widoki, i ocean i góry, i pustynię i cytrynowe oraz pomarańczowe gaje.
Za każdym razem, kiedy za oknem autobusu działo się coś ciekawego - pasażerowie wznosili chóralny okrzyk "siiku" i kierowca wiedział, że MUSI się zatrzymać.
Taka była ta podróż.
Późnym popołudniem dojechaliśmy do Agadiru, ostatnie zakupy czyli: marokańskie wino (wciąż stoi nieotwarte !), herbata, słodycze, pamiątki ... ostatnia kolacja, spacer po okolicy i nocleg.
Późnym popołudniem dojechaliśmy do Agadiru, ostatnie zakupy czyli: marokańskie wino (wciąż stoi nieotwarte !), herbata, słodycze, pamiątki ... ostatnia kolacja, spacer po okolicy i nocleg.
A jutro w południe przyjdzie mi opuścić ten piękny i gościnny kraj :((
stado wielbłądów na plaży |
berberyjski taniec |
ja, morze i góry - co za piękna kombinacja |
szkoda mi go trochę było, ale nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności |
jak one tam wlazły łobuzy jedne |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz