niedziela, 30 listopada 2008

la cucaracha, la cucara - cha ...

eeeh, ale czemu ja sie wlasciwie czepiam, przeciez w koncu jestem w tropikach. A poza tym od jednego czarnego robaka znalezionego we wlasnej w poscieli jeszcze nikt nie umarl, prawda? Jesli dodac do tego ze po kilku noclegach w hotelu w Buenos, jestem cala pogryziona przez nieznane mi insekty (prawdopodobnie szalejace stada pchel), to w ogole jest jakas pestka.
Po 18 godzinach spedzonych w autobusie z Buenos Aires, dotarlam do Puerto Iguazu, ale jestem dzielna, prawda?
Dzisiaj dzien spedzony bardzo intensywnie zakonczyl sie impreza w hotelowym ogrodku. Do Puerto Iguazu dojechalam okolo poludnia i by nie tracic czasu wybralam sie na wycieczke do Paragwaju, do miasteczka lezacego na granicy z Brazylia, nazywanego miasteczkiem przemytnikow. To bylo prawdziwe wyzwanie. Wyjsc stamtad bez szwanku, wrecz nieprawdopodobne, na dodatek z mnostwem zdjec, ktore postaram sie wrzucic jutro, to jest prawdziwy sukces !!! Licze na slowa uznania, choc moze nie dzis, ale dopiero jak zamieszcze fotki :))
Troche juz zaczyna mnie ogarniac smutek z powodu zblizajacej sie wielkimi krokami daty wyjadu stad, ale trzymam sie jakos, wierzac, ze te wakacje pozostana na zawsze w mojej pamieci jako cos zupenie absolutnie niezwyklego.
Jutro rajd po wodospadach od strony argentynskiej, licze na niezwykle wrazenia. Caluje wszystkich bardzo goraco : *
...

3 komentarze:

Edytal pisze...

Kazdy ma swojego karalucha na jakiego sobie zasluzyl :PPP Ada i Ty juz to zaliczylyscie..mi to na razie bylo oszczedzone pewnie dlatego, ze nie szwendam sie gdzies po Amerykach Pd :PP

czporzeczka pisze...

e tam kilka robaczkow:p jestes przeciez taka dzielna:*

adadi pisze...

karaluszki w zasadzie nie są jakimiś okrutnymi potworami (odkryłam to dopiero po kilkukrotnych osobistych, bliskich spotkaniach z nimi) - mają smieszną twarz z długimi wąsami - te do jednego centymetra są w porządku, te większe jakoś mi sie nie podobają - szczególnie po rozdeptaniu;)