Okazuje sie, ze oprocz przepisow celnych kazdy kraj ma cos "swojego". W Chile zaskoczylo mnie jak na razie, kilka rzeczy. Pierwsza z nich jest taka, ze w miastach wszystkie ulice sa jednokierunkowe. Dla przybysza z Europy na poczatku moze sie to okazac trudne do ogarniecia, dlatego najlepiej jest korzystac z transportu publicznego jesli sie chce dojechac na miejsce i na czas. A jest to transport wyjatkowy, czysty, schludny i bardzo punktualny. Jesli jeszcze dodac do tego (co mi sie w Polsce nigdy, przenigdy nie przydarzylo), ze pan kierowca w nieskazitelnym garniturze i czysciutkiej bialej koszuli pomaga pasazerom wsiadac i wysiadac, dziekuje za wspolnie spedzona podroz i zaprasza na kolejna, to juz nic wiecej chyba pisac na ten temat nie musze.
Kolejna rzecz, ktora z miejsca rzuca sie w oczy to ilosc mundurowych na ulicach, wojska, policji karabinierow oraz innej masci urzednikow panstwowych. Na kazdym wiec kroku widac pozostalosci panstwa policyjnego.
Wczoraj udalam sie na caly dzien nad Pacyfik. Okolo 90 km na zachod od Santiago. Wyglodniala slonca polezalam sobie na plazy, a skutki tego nierozwaznego kroku odczuwam, niestety, do tej pory. Obeszlam i objechalam sliczne zabytkowe miasteczka przed wiekami zalozone przez konkwistadorow, a zasiedlone niedlugo pozniej przez kolonizatorow i to nie tylko hiszpanskich.
Czesc z nich jest wpisana na liste swiatowego dziedzictwa Unesco, i powiem szczerze, ze naprawde bylo to warte obejrzenia.
Chyba moglabym nawet tam zamieszkac, bo tylu komplementow co sie od tubylcow nasluchalam, spacerujac starymi uliczkami, to chyba przez cale moje zycie nie udalo mi sie uslyszec. Ale taki to juz chyba specyficzny klimat tego regionu swiata ¨:)
Dzis wczesnym rankiem opuscilam sliczne Santiago i przylecialam do prawdziwego celu mojej podrozy - Patagonii. Powital mnie ksiezycowy krajobraz i zupelnie inne (chlodne) klimaty.
Ciesze sie ze jestem juz na miejscu. A juz jutro zaczynam spelniac marzenia, czyli udaje sie na pierwszy wypad na lodowiec. Hurrrra!
...
Kolejna rzecz, ktora z miejsca rzuca sie w oczy to ilosc mundurowych na ulicach, wojska, policji karabinierow oraz innej masci urzednikow panstwowych. Na kazdym wiec kroku widac pozostalosci panstwa policyjnego.
Wczoraj udalam sie na caly dzien nad Pacyfik. Okolo 90 km na zachod od Santiago. Wyglodniala slonca polezalam sobie na plazy, a skutki tego nierozwaznego kroku odczuwam, niestety, do tej pory. Obeszlam i objechalam sliczne zabytkowe miasteczka przed wiekami zalozone przez konkwistadorow, a zasiedlone niedlugo pozniej przez kolonizatorow i to nie tylko hiszpanskich.
Czesc z nich jest wpisana na liste swiatowego dziedzictwa Unesco, i powiem szczerze, ze naprawde bylo to warte obejrzenia.
Chyba moglabym nawet tam zamieszkac, bo tylu komplementow co sie od tubylcow nasluchalam, spacerujac starymi uliczkami, to chyba przez cale moje zycie nie udalo mi sie uslyszec. Ale taki to juz chyba specyficzny klimat tego regionu swiata ¨:)
Dzis wczesnym rankiem opuscilam sliczne Santiago i przylecialam do prawdziwego celu mojej podrozy - Patagonii. Powital mnie ksiezycowy krajobraz i zupelnie inne (chlodne) klimaty.
Ciesze sie ze jestem juz na miejscu. A juz jutro zaczynam spelniac marzenia, czyli udaje sie na pierwszy wypad na lodowiec. Hurrrra!
...
2 komentarze:
hej Gosia,
ojej jak pieknie jest w tle Twoich zdjec!jakie super widoki.jak to mozliwe aby wszystkie samochody jezdzily w jednym kierunku?czyli co wjada do miasta i wyjada?hihihi,pozdrawiam Aneta D.
no tak niezupelnie z tymi autami, na kazdym skrzyzowaniu jest znak w ktora strone nalezy sie poruszac i najwyrazniej jakos sobie chlopaki radza bo samochodow caly czas pelno na ulicach. wniosek z tego ze do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic :)
marga
Prześlij komentarz