sobota, 8 listopada 2008

Chile przywitalo mnie ... wyrokiem

Chyba taki juz moj los, ze gdziekolwiek sie pojawie, tam zaraz za mna zjawiaja sie klopoty. Ale od poczatku.
Lot byl wyczerpujacy ale przede wszystkim dluuuugi. Za dlugi. Po trzydziestu kilku godzinach podrozy dotarlam w koncu do Santiago. Zmeczona, niewyspana, krotko mowiac ledwie zywa, biegne odebrac szybciutko bagaz, myslac sobie jak to cudownie bedzie juz wkrotce zanurzyc sie pod prysznicem i zmyc z siebie trud podrozy, zjesc porzadny posilek i w koncu przytulic sie do poduszki. Niestety nie dane bylo mi to wszystko. Przynajmniej nie na poczatku. Przy tasmie bagazowej obskoczyl mnie sliczny piesek. Spokojna mysle sobie, nic ode mnie nie chce, no chyba ze ktos w samolocie podrzucil mi narkotyki, ale to malo prawdopodobne, plecak mialam caly czas na oku... Kiedy jednak nie odstepowal mnie przez kolejne 10 minut, zaczelam sie niepokoic. Pani w mundurze poprosila mnie ze soba, po czym zostalam przeswietlona i co sie okazalo? W plecaku mam jablka! Sliczne dorodne jabluszka prosto z ogrodka mojego Tatusia, wrzucone przez Niego samego do plecaka w trosce o corke i w dobrej wierze. Nie mogl wiedziec ze do Chile jablek wwozic NIE WOLNO!! Pani sporzadzila doniesienie o przestepstwie. Na posterunku lotniskowym spedzilam dwie godziny, gdzie zostalam przesluchana przez sedziego, sporzadzono stosowny protokol i w koncu zapadl wyrok. Brzmial okropnie. Grzywna 60 dolarow! Nogi sie pode mna ugiely, bo oznaczalo to ni mniej ni wiecej, tylko 3 dni bez jedzenia. Mialam okropny zal... dlaczego nikt mi nie powiedzial o tych cholernych manzanach?
Pues... soy delincuente desde primer dia en Chile! Bienvenidos!
Cale szczescie reszta poszla juz jak po masle, wiec jeszcze tego samego dnia zwiedzilam stolice tego pieknego kraju, ogladajac wzgorza sw. Lucii i sw. Cristobala dokad zafundowalam sobie wycieczke kolejka linowa tzw. teleferico, nastepnie pojezdzilam metrem (maja naprawde fajne i czyste - co mnie zdziwilo maksymalnie) w drodze powrotnej do centrum natknelam sie na protestujacych srodkiem jezdni ludzi. Wiedziona instynktem, jako "bezrobotna" dolaczylam do manifestacji w przekonaniu, ze jest ona przeciw bezrobociu. W trakcie przemarszu okazalo sie jednak, ze to pokojowa manifestacja religijna, a skandujacy ludzie niesli transparenty z napisem "Jesus kocha nas" :) Przyznam, ze takie doswiadczenie przydarzylo mi sie po raz pierwszy w zyciu, i co wiecej, bylo to naprawde fajne. Klopot tylko w tym, ze z powodu manifestacji nie bylo mi dane zobaczyc palacu prezydenckiego La Moneda (policja obstawila i zamknela doslownie wszystkie zakamarki).
Z rzeczy bardzo ciekawych, zauroczylo mnie narodowe muzeum sztuki prekolumbijskiej, niesamowite doswiadczenie i z calej sily zmusza do zadumy.
Jutro w planach wypad nad ocean, podobno woda ma tylko 15 stopni wiec kapiel zdecydowanie odpada, ale chociaz pobyczyc sie na plazy tez bedzie fajnie.
...

5 komentarzy:

czporzeczka pisze...

Ojoj a dlaczego nie wolno tam wwozić jabłek?
nie martw się już tylko przyjemności Cię czekają;*

ps:
napisalam na siulke

adadi pisze...

Que mierda!!! Jestem maxymalnie oburzona!!! To jakieś popinochetowskie zasady, męczyć człowieka za jabłka! I jeszcze karać! Co za kraj... nigdy tam nie pojade... Trzymaj sie Gosia, widze, ze to może być wiekszy extreme niz Kolumbia, Boliwia i Wenezuela razem wziete;) Ja bym tam poczekała aż te jabłka zgniją i zrobiła z nich użytek;)))
Normalnie sie wkurzyłam :) A jak juz emocje opadna – zawsze takie ”przygody” to ciekawy wątek to wrzucenia na bloga, to pomaga zdystansowac sie do różnych absurdalnych sytuacji...
Abrazos,Ada

Anonymous pisze...

Nooo, od razu zdystansowal mnie fakt, ze nie znalezli sliwek w czekoladzie i flaszki wisniowki sprytnie schowanej w zakamarku plecaka. Bo wtedy to bym sie naprawde wkurzyla ;)

Edytal pisze...

Mnie ciekawi jakie to "logiczne" wytlumaczenie mieli ci ,ktorzy ten przepis wymyslali...
Musisz uwazac, bo moze jest wiecej takich kruczkow. Dzisiaj np uslyszalam w radio, ze w San Francisko zabronione jest mycie auta majtkami i stanikami...jak widac nie tylko Chile ma swoje dziwne przepisy :)))
Trzymaj sie i na wszelki wypadek nie skanduj na manifestacjach
Buzka

Anonymous pisze...

no nie, co za przepisy, zeby do kraju jabłek nie można było wwozić!!!co to za polityka???nie martw się,teraz już tylko czekają na Ciebie same przyjemnosci!!powodzenia i miłego zwiedzania!Pozdrawiam
AnetaD.